Po obniżce stóp proc. w budowlance będzie więcej pracy, ale branża ma „złe PKD” i jest na „czarnej liście” w bankach

  • Majowa obniżka stóp procentowych da „więcej powietrza” deweloperom i branży budowlanej.
  • Banki są jednak ostrożne w mają wyśrubowane wymogi w przyznawaniu finansowania dla wielu branż m.in. dla budowlanki, ale także agentów nieruchomości.
  • Kolejna obniżka najprawdopodobniej dopiero po wakacjach. Przedsiębiorcy, szczególnie MŚP, z niepokojem patrzą na tę zapowiedź, a ich konkurencyjność jest niższa niż np. w Niemczech, gdzie stopa kredytu bankowego wynosiła w kwietniu 4,23 proc.

Pierwszą oznakę taniejącego pieniądza w 2025 roku zobaczyliśmy w maju, kiedy stopa referencyjna została obniżona z 5,75% do 5,25%. Powiało optymizmem, ale podczas czerwcowego posiedzenia Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję o pozostawieniu stóp procentowych na poziomie 5,25 proc. Jak podkreślał prezes Adam Glapiński „dostosowanie stóp procentowych nie oznacza automatycznie początku cyklu obniżek”. Kilka dni później odpowiadając na pytania dziennikarzy, dotyczące kolejnej planowanej obniżki stóp, pan prezes zasugerował, że nastąpi ona nie wcześniej niż jesienią, we wrześniu lub w październiku. To zwiększa niepewność wśród przedsiębiorców, którzy liczyli na złagodzenie stóp jeszcze przed wakacjami.

Będziemy budować więcej, obniżki to woda na młyn inwestorów, deweloperów i budowlańców

Wielu przedsiębiorców majowa obniżka stóp bardzo ucieszyła. Będziemy budować więcej, bo niższe stopy, to tańsze kredyty. To woda na młyn inwestorów, deweloperów i budowlańców. Zyskają także przedsiębiorstwa produkcyjne, które mogą uruchomić wcześniej odkładane w czasie inwestycje w nowe linie wytwórcze, technologie czy badania nad nowymi produktami. Wszystko to wpłynie także na więcej zleceń dla przewoźników.

Obniżka stóp procentowych to nie tylko sygnał dla rynku, ale realne ułatwienie dla przedsiębiorców, którzy finansują swoją działalność z kredytów obrotowych. Mniejsze odsetki oznaczają niższe koszty finansowe – to szczególnie ważne w sektorze MŚP, gdzie każda oszczędność przekłada się na płynność finansową. Stabilizacja polityki pieniężnej, po okresie gwałtownych podwyżek, może też pozytywnie wpływać na decyzje inwestycyjne. Przedsiębiorcy łatwiej planują wydatki, mają większą pewność co do kosztów finansowania i ryzyka kursowego. W dłuższym okresie poprawia to zdolność firm do szybszego reagowania na potrzeby rynku, a co za tym idzie – zwiększa ich konkurencyjność – mówi Kamil Fac, Dyrektor Zarządzający Faktura.pl.

Z drugiej strony, nawet niewielka obniżka stóp także może oznaczać niższy zarobek banków, może też zwiększać ich ostrożność w rozpatrywaniu wniosków o kredytowanie.

Budowlańcy i agenci nieruchomości na „czarnej liście” – piętno „złego PKD”

Polska „szczyci się” jedną z najwyższych stóp w UE, nawet pomimo wiosennej obniżki. Strefa euro to 2,4 proc., a nasi sąsiedzi jak Niemcy korzystają ze stóp na poziomie 4,23 proc. Wpływa to negatywnie na konkurencyjność polskich firm. Utrzymanie stóp na relatywnie wysokim poziomie bezpośrednio przekłada się także na politykę kredytową banków. Wyższe stopy oznaczają większe koszty refinansowania, co prowadzi do zaostrzenia kryteriów oceny ryzyka. Banki stają się bardziej selektywne, szczególnie wobec sektorów postrzeganych jako ryzykowne, preferując kredyty zabezpieczone hipoteką nad finansowaniem działalności gospodarczej.

Wysokie stopy są problematyczne i odczuwalne dla wielu biznesów. Szczególnie dotknięte są małe i średnie przedsiębiorstwa oraz jednoosobowe działalności gospodarcze. Bardzo często mają bowiem duży problem, aby spełnić wymogi stawiane przez banki i nie osiągają zdolności kredytowej.

Najlepszym przykładem z ostatnich lat są branże motoryzacyjna, meblarska czy firmy transportowe, wobec których, banki pozostają nieugięte w swojej ostrożności w kwestii udzielania kredytowania. Niestety było tak nawet wtedy, gdy takie branże cieszyły się stabilną sytuacją i miały solidnych odbiorców swoich produktów czy usług w kraju czy za granicą – mówi Magdalena Martynowska-Brewczak, Członkini Zarządu eFaktor, specjalizującego się w finansowaniu MŚP.

W minionych latach do grup, które również zmagały się z takim trudnościami obok hotelarzy i restauratorów, można było dodać także fryzjerów i kosmetyczki, taksówkarzy, firmy transportowe, agentów nieruchomości oraz przedsiębiorców działających w branży ubezpieczeniowej, finansowej, motoryzacyjnej, meblarskiej, deweloperskiej i targowo-wystawienniczej.

Kod PKD – obciążające piętno

Prawdopodobnie najgorsze skoki inflacji są już za nami i gospodarka odzyskuje stabilność, jednak lista branż niejako wykluczonych z bankowego finansowania nie maleje. W teorii akceptacja wniosku kredytowego opiera się na wnikliwej analizie sytuacji finansowej firmy, wiarygodności płatniczej, a także prognozowanych perspektyw rozwoju. Jednak banki bardzo często, zamiast przyglądać się poszczególnym przedsiębiorstwom, patrzą na kody PKD (Polska Klasyfikacja Działalności). Często dzieję się tak, że ze względu na obecność w „kłopotliwym” sektorze PKD, banki mogą odmówić finansowania.

Mamy więc do czynienia z sytuacją, gdzie prowadzenie własnej działalności staje się piętnem w oczach banków. Przedsiębiorcy, którzy jeszcze niedawno jako pracownicy etatowi z identycznymi dochodami bez problemu otrzymaliby kredyt, teraz spotykają się z odmową. System finansowy karze ich więc za rezygnację z etatu, mimo że firma ma zagwarantowane zyski – mówi Magdalena Martynowska-Brewczak z eFaktor.

Trudna współpraca z bankami zmusza do poszukiwania alternatyw

Tym, co jeszcze bardziej utrudnia współpracę przedsiębiorców z bankami, są m.in. wysoce rozbudowane formalności czy też np. wyjątkowo długi czas oczekiwania na decyzję kredytową. Powinna ona zapaść w ciągu 21 dni tymczasem, w praktyce często jest to kilka miesięcy. To ogromny kłopot dla małego biznesu. Kilkumiesięczne oczekiwanie powoduje, że kredyt staje się czasem zbędny. Wobec takiej sytuacji przedsiębiorcy są zmuszeni szukać innych rozwiązań, które pozwolą im na zachowanie płynności finansowej i podjęcie inwestycji rozwojowych.

– Szybki dostęp do gotówki, którą można zainwestować zgodnie z potrzebami danego okresu to dziś często kluczowy czynnik rozwoju dla wielu biznesów. Przedsiębiorca chce bowiem mieć możliwość natychmiastowego reagowania na pojawiające się na rynku zmiany bądź nowe wyzwania. Dotyczy to szczególnie MŚP, które nie mogą tak jak więksi gracze spróbować „przeczekać” trudniejszego okresu, ale muszą zdecydowanie odpowiadać na pojawiające się trudności. Dlatego tak wielu przedsiębiorców korzysta z innych rozwiązań, np. przyspieszając płatności swoich faktur poprzez faktoring. Potencjał jest tu spory, bo wg danych Faktura.pl w I kwartale średni czas oczekiwania na płatność zapisany na fakturach w przypadku firm z kategorii MŚP wynosił aż 13,5 dnia – podsumowuje Magdalena Martynowska-Brewczak z eFaktor. W transporcie to znacznie więcej, ponad 20 dni, a nawet 30.